Przepis pochodzi z bardzo starej książki. No może nie rozsypuje się ale nie jest to jakaś nowość. Dokładniej z roku 1986. Tak więc, ja byłam jeszcze mała ;] Oczywiście ten przepis zmodyfikowałam bo jakże by inaczej.
Do przygotowania ciasteczek potrzebujemy:
– Składniki –
- 90 dag mąki
- 30 dag cukru pudru
- 60 dag masła lub margaryny
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- 5 jaj
Podatkowo:
- landrynki
- polewa czekoladowa
Przygotowanie ciasta:
Do miski przesiewamy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, dodajemy startą na tarce zmrożoną margarynę, cukier i wszystko siekamy. Następnie dodajemy jaja i zagniatamy ciasto. Gotowa ciasto zawijamy w przeźroczystą folię i odstawiamy do schłodzenia na dwie godziny.
W tym czasie możemy rozładować energię. Wałek w dłoń, mocny wałek, woreczek mocny do którego wsypujemy landrynki i teraz tłuczemy się. Byle nie o północy bo nas sąsiedzi rozniosą następnego dnia. Landrynki musimy rozbić w miarę możliwości jak najdrobniej i najlepiej kolorkami.
Po tym czasie wałkujemy ciasto i wykrawamy ciasteczka na grubość około 1 cm. Następnie wykrawamy kółeczka na witrażyk. O, tak jak na tej fotce:
I tak ułożone ciasteczka pieczemy w nagrzanym piekarniku 20 minut na złoty kolor. Po 20 minutach [ cały czas musimy lukać w piekarnik] wyciągamy ciasteczka a w otworki jakie wycięliśmy na witrażyk, wsypujemy pokruszone landrynki. I znów fotka…
I znów do piekarnika na około 5 minut. Chodzi o to by landrynki się rozpuściły, tworząc witraż. Gotowe dekorujemy według uznania i wcinamy.